niedziela, 16 września 2012

The Cabin in the Woods


aka: Dom w Głębi Lasu
Znana obsada: wyst. Chris Hemsworth
Rok: 2011
Kraj: USA
Fabuła: Piątka studentów wybiera się na weekend do tytułowej chatki w lesie. Na miejscu przyjdzie im zmierzyć się ze Złem.
Długość: 1:35







Kuba: Powyższy opis każe spodziewać się standardowego do bólu teen slashera. I faktycznie, przez pierwsze kilkanaście minut twórcy filmu nie wyprowadzają nas z tego błędu. Mamy tu bowiem istny korowód ogranych horrorowych chwytów, jak główni bohaterowie (wśród nich grzeczna dziewczynka, sportowiec - choć nie Murzyn i ćpun-filozof) czy dziadek-przerażacz na upiornej stacji benzynowej. Wszystko jest jednak celowym zabiegiem: najpierw oglądamy serię zgranych klisz, by potem trafić w sam środek ciągu kompletnie nieprzewidywalnych wydarzeń.
Ciężko będzie napisać cokolwiek więcej na temat "Domu...", nie odbierając Wam przy tym przyjemności oglądania go...

Kaes: No właśnie. Zaczyna się sztampowo aż do bólu. Zapuszczona stacja czy klasyczny do granic możliwości dziadek przerażacz... Skład grupy, który mi osobiście bardzo mocno kojarzył się z "dzieciakami" ze Scoobiego Doo (głównie przez ćpunka, który do złudzenia przypomina Kudłatego)... Szybko jednak przestaje być przewidywalnie i okazuje się, że twórcy w świetny sposób bawią się ogranymi motywami. A z każdym kolejnym odkrytym smaczkiem przekonujemy się jak złożony i pomysłowy jest ten film. Na koniec byłem w ciężkim szoku, a podejrzewam, że i tak nie wyłapałem wszystkiego co wyłapania warte.

Kuba: Film zaczyna się od sympatycznej scenki w tajemniczym ośrodku badawczym, stylizowanej na lata '60/'70 i przywodzącej na myśl filmy z... Jamesem Bondem. Akcja toczy się naprzemiennie w tytułowej leśnej chacie i wspomnianym laboratorium. Częste "wizyty" w tej drugiej lokacji dość szybko pozwalają zorientować się, o co tak naprawdę w fabule chodzi. Ale mimo to, film w kilku miejscach potrafi nas mocno zaskoczyć.
Swoją drogą, te "laboratoryjne przebitki" kojarzą mi się z analogicznymi scenami w "Igrzyskach Śmierci" - nie wyjaśnię czemu, żeby nie spoilerować...

Kaes: O widzisz... O Bondzie nie pomyślałem, ale faktycznie to całkiem trafne porównanie.
Za to jeśli chodzi szybkie zorientowanie się o co chodzi, to muszę się nie zgodzić. Tak naprawdę bardzo długo nie wiadomo po co właściwie ta cała farsa. Wiadomo co i jak, ale nie wiadomo dlaczego. No i dobrze. Nie można za szybko zdradzać wszystkich sekretów.
Bardzo podobała mi się scena, kiedy bohaterowie schodzą do piwnicy pod ich chatką. Znajdują tam różne rzeczy i w ogóle. Fajny pomysł. No i zabawne było to co działo się w tym czasie w labolatorium. Kolejny dowód na to z jakim dystansem można podejść do gatunku jakim jest horror.

Kuba: Scenę zejścia do piwnicy warto wyróżnić także dlatego, że to od niej zależało, jak potoczą się dalsze losy bohaterów. "Dom w głębi lasu" ma bowiem coś na kształt "otwartej formy". Jego hipotetyczny sequel mógłby być identyczny, właśnie do momentu odkrycia przez młodzież podziemnego pomieszczenia. Akurat w tym wypadku akcja potoczyła się podobnie jak w "Evil Dead", ale chętnie obejrzałbym także alternatywne wersje fabuły.

Kaes: Wolałbym raczej prequel w tym przypadku. A najlepiej niech w ogóle zostawią to w spokoju bo jeszcze spieprzą. Niby racja, że alternatywna wersja mogłaby być niezła, ale trochę bym się bał, że to już nie będzie to samo.

Kuba: Film ma też całą masę pomniejszych zalet i innych przyjemnych smaczków. Jak chociażby... główną bohaterkę. Rudowłosa Dana to prawdziwa ozdoba filmu (tak, tak - drogie feministki). To już chyba niezamierzone, ale jak na porządny teen slasher przystało, postać niewinnej nastolatki gra 32-letnia Kristen Connolly.
Poza tym, do gustu przypadła mi scena z lustrem weneckim. Chyba jako pierwsza przełamująca schematyczny ciąg wydarzeń.
Warto też zwrócić uwagę na nietypową rolę, jaką odgrywa w fabule wiecznie zjarany Marty (gwoli ścisłości, gra go 31-letni Fran Kranz). Zazwyczaj bowiem dla tego typu bohaterów przewidziane są inne funkcje w rozwoju akcji.

Kaes: Mnie się spodobała scena z motocyklem. Zwrócił on moją uwagę na samym początku - byłem ciekaw jaką rolę odegra w filmie. Został wykorzystany w bardzo widowiskowy i ciekawy sposób.
I na tym chyba wypadałoby zakończyć recenzję. Nie podaliśmy cbyt wielu konkretów, ale zostało to wymuszone przez film. Im więcej byśmy zdradzili tym mniejsza frajda dla widza. A właśnie zaskoczenie jest jednym za największych plusów tego tytułu. Koneserzy gatunku będą zachwyceni. Pozostali też powinni dobrze się bawić podczas oglądania. Film zdecydowanie godny polecenia.

Kuba: W takim razie podsumujmy: "Cabin in the woods" to film o horrorach i przede wszystkim dla fanów horrorów. Znajdziemy w nim mnóstwo nawiązań, podobieństw i smaczków (zwróćcie chociażby uwagę, kto pojawia się w finałowej scenie!). Podczas seansu do głowy przyszły mi takie tytuły jak "13 duchów", "Cube", "Jumanji"... i praktycznie wszystkie teen slashery.
Również gorąco polecam.

OCENY:
Kuba: 9/10
Kaes: 8/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz