niedziela, 15 lipca 2012

eNeMeF 2012: Europejskie Kino Grozy

Kiedy: 20/21 IV 2012
Gdzie: Kino Silver Screen, Łódź
Ile trwało: 22:00-5:00
O co chodzi: Nocny maraton z czterema europejskimi horrorami: premierowy "[Rec] 3", "Kobieta w czerni", "Oczy Julii" i "Łowca trolli".






Kuba: Po mile wspominanej październikowej edycji Maratonu, postanowiliśmy powtórnie zarwać noc przed srebrnym ekranem. Choć początkowo repertuar tego wydania NMFu wydał nam się mało powalający. Poza wyczekiwanym przez nas "[Rec] 3" i norweską ciekawostką w postaci "Łowcy trolli", były też widziane już przez nas (i zrecenzowane na Blogu) "Oczy Julii" i zapowiadający się kompletnie nieinteresująco "The woman in black" z Danielem Radcliffem. Ale przecież na eNeMeF nie idzie się wyłącznie dla filmów...

Kaes: Zdecydowanie zgadzam się z Tobą co do odczuć przed obejrzeniem filmów. Jednocześnie mając w pamięci zaskakująco dobry "Postrach nocy" z poprzedniego maratonu, starałem się nie nastawiać negatywnie do żadnego z tytułów (nawet do "Kobiety w czerni", chociaż to akurat było trudne, żeby nie powiedzieć awykonalne). Nie zapowiadało się więc powalająco, ale dochodziły też inne czynniki, które zachęcały do wzięcia udziału w tym enemefie... atmosfera całonocnego oglądania horrorów, komentarze amatorów na sali kinowej, wielka dolewka i orzeszki...

Kuba: NMFowe emocje zaczęły się już na kilka dni przed imprezą - w trakcie głosowania na kolejność wyświetlania filmów. To bardzo dobry zabieg, choć wymagający jeszcze dopracowania. Po oddaniu głosu system przekierowuje nas na główną stronę (enemef.pl), bez żadnego komunikatu, czy nasz głos został w ogóle przyjęty...Ostatecznie "nasza" kolejność - z "Oczami Julii" na końcu (by móc wcześniej opuścić kino) - nie wygrała, ale przecież nie można mieć wszystkiego...

Kaes: No tak, możliwość głosowania to faktycznie niezły bajer. Osobiście nie mogę się doczekać kiedy będzie można głosować na repertuar następnych maratonów, bo taka opcja została zapowiedziana już na stronie enemef. Takie głosowanie to dopiero będą emocje!

Kuba: Przenieśmy się jednak do samego kina. Tam czekała na nas kolejna miła niespodzianka - rozpiski przy kasach w sklepikach. Dzięki nim dokładnie wiedzieliśmy, kiedy zaczynają się kolejne filmy i o której godzinie kończy się cała impreza. A przypomnę, że takiej informacji zabrakło na poprzedniej, październikowej edycji Maratonu.

Kaes: Umieszczenie rozpiski przy sklepiku było bardzo dobrym pomysłem. Od razu rzucały się w oczy, nie trzeba było stosować skomplikowanych matematycznych obliczeń żeby rozszyfrować godzinę zakończenia się danego filmu i od razu było wiadomo jak długą przerwę przewidziane pomiędzy poszczególnymi seansami.
Ogólnie było bardzo fajnie, jak to na maratonie. Zarówno do organizacji jak i do filmów nie mogę się przyczepić - dlatego ocena tak jak poprzednim razem.

Kuba: Co więcej, na rozpisce faktycznie można było polegać, bo wszystkie filmy zaczynały się bez obsuwy. A w przerwach między nimi nie puszczali długich bloków reklamowych.
Warto zauważyć, że tamtego wieczora na Maraton wybrało się zdecydowanie więcej ludzi, niż w październiku. Choć tym razem impreza była na większej sali, to ciężko było znaleźć wolne miejsce.
Sam Silver Screen był też jakby bardziej zatłoczony, a sklepiki z przekąskami działały aż do ostatniej przerwy. Przypomnę, że poprzednio - oczekując na kolejne "punkty programu" - błąkaliśmy się po praktycznie wyludnionym i pozamykanym na cztery spusty kinie.
W czasie filmów, przed wejściem do sali czatowała obsługa, którą ciężko było znaleźć na halloweenowej edycji.
Zabrakło mi jedynie jakiegoś baru, w którym można by zjeść coś konkretniejszego niż popcorn i nachos. Zadowoliłbym się już głupimi hot-dogami (a wraz ze mną zapewne i znaczna część widzów), zwłaszcza że to w końcu 7 godzin siedzenia w kinie. A pewnie nie wszyscy zjedli przed wyjściem solidną kolację. Na szczęście wcześniej wyposażyliśmy się w zestaw kinomana: biedronkowe orzeszki w chipsie i energetyk, a do tego napój z opcją darmowej dolewki.

Wróćmy jednak na widownię. Średnia wieku na sali to tak na oko (ponownie) liceum/początek studiów. Sporo par i podwójnych par. Fajna, niemal piknikowa atmosfera. Przeszkadzało mi tylko chóralne rżenie (głównie żeńskiej części publiczności) w czasie pełnych napięcia scen. Miało to miejsce zwłaszcza podczas projekcji "Kobiety w czerni", kiedy to zbudowanie odpowiedniej atmosfery było bardzo istotne.
Ale poza tym - obyło się bez poważniejszych ekscesów.
W tym momencie pokuszę się o banalny wniosek, że atmosfera sali kinowej bardzo wpływa na odbiór filmu. Być może właśnie dlatego oceniliśmy wszystkie pozycje kwietniowego Maratonu stosunkowo wysoko (recenzje wkrótce!).

Mimo wspomnianych drobnych minusów, wiosenny NMF również zaliczam do bardzo udanych imprez.

OCENY:
Kaes: 9/10
Kuba: 9/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz