niedziela, 28 października 2012

Possession

aka: Opętany
Znana obsada: Sarah Michelle Gellar
Rok: 2009
Kraj: USA
Fabuła: Mąż oraz szwagier Jessici (Sarah Michelle Gellar) ulegają poważnemu wypadkowi samochodowemu i obaj zapadają w śpiączkę. Pierwszy budzi się szwagier, ale najwyraźniej przejął wspomnienia swojego brata. Teraz musi udowodnić Jessice, że mimo innego wyglądu, w środku jest jej mężem.
Długość: 1:32


Kaes: Film zapowiadał się ciekawie. Tytuł jak się okazało jest dość mylący, bo żadne opętanie tu nie występuje. Po prostu zamiana osobowości czy coś (trochę w stylu Vice Versa z Fredem Savage). Pierwszym poważnym minusem filmu jest podobieństwo bohaterów. Niby Roman i Ryan (do dziś nie wiem który był mężem, a który szwagrem) są braćmi, ale przez to ciężko się zorientować co i jak. I jeszcze te w miarę podobne imiona...

Kuba: Na szczęście ten problem znika, gdy Roman (Lee Pace) budzi się ze śpiączki :)Tytuł może zmylić także widzów oczekujących solidnego, trzymającego w napięciu horroru/thrillera. Akurat grozy w "Possession" jest jak na lekarstwo. Joel Bergvall i Simon Sandquist zaserwowali nam za to bardziej dramat z dreszczykiem - z mało skomplikowaną fabułą i mnóstwem symbolicznych "smaczków". Wypisany ze szpitala Roman, na czas rekonwalescencji, trafia pod dach swojej szwagierki i niemal przez cały film stara się jej udowodnić, że "przejął" duszę swojego brata. I w zasadzie stanowi to 90% akcji.

Kaes: No nie wiem. Ja tam po przebudzeniu się jednego z braci i tak nie mogłem się połapać. Niby było wiadomo, że to Roman, ale już wcześniej się wszystko pomieszało, więc pojawiły się problemy typu: ale ten Roman to mąż tej? Czy to ten drugi? A to nie Ryan? Nie, to tamten. Ale co tamten? No tamten co śpi... itp. Prawdopodobnie był to celowy zabieg, że aktorzy wybrani do głównych ról są do siebie podobni, ale jak dla mnie to wprowadziło to sporo niepotrzebnego zamieszania.On nie starał się udowodnić, że przejął duszę brata, tylko, że on to przecież on, tylko wygląda jak nie on. Ale przecież on to on, tylko w innym ciele, bo tylko on może wiedzieć rzeczy o których tylko ona i on wiedzieli. A to, że wygląda jak nie on, to już tylko szczegół... Skomplikowane to wszystko...

Kuba: Zacznijmy w ogóle od tego, że mocno naciąganym motywem było już samo przygarnięcie Romana pod dach Jessiki. No bo niby z jakiej racji? Facet jest dorosły, z żoną jego brata tak naprawdę nic go nie łączy. A jeśli wypisali go ze szpitala, to znaczy że jest w stanie sam się oporządzić.

Kaes: Ja już teraz nie jestem pewien... Ale czy oni czasem nie mieszkali razem przed wypadkiem? Bo wydaje mi się, że tak właśnie było. W związku z tym on po prostu wrócił do domu. A ona nie mogła tak po prostu go wyrzucić, bo przecież przeżył wypadek, nie ma nikogo bliskiego... To byłoby niehumanitarne.

Kuba: Wydaje mi się, że twórcy filmu chcieli, byśmy przez te półtorej godziny obserwowali zmiany, jakie zachodzą w bohaterach. Najwyraźniej widać to na przykładzie Romana: przed wypadkiem był wyluzowanym, nieprzyjemnym typem o zainteresowaniach motoryzacyjnych i luźnym podejściu do związkow; zaś po wypadku staje się przykładnym obywatelem, zmienia image (Ten Typ Mes i Krzysztof Ibisz - to moje luźne skojarzenia) i stara się udowodnić swojej szwagierce, że świetnie sprawdzi się w instytucji małżeństwa.Z kolei Jessica powoli zmienia swój stosunek do męża w nowym ciele. Początkowo mu nie ufa, później powoli zaczyna się do niego przekonywać.
Z jednej strony to dobrze (i w miarę wiarygodnie), że dziewczyna od razu nie padła w ramiona Romanowi-Ryanowi. Z drugiej, reżyserzy z tego "wahania się" uczynili główną oś fabuły. Na dłuższą metę jest to po prostu nużące. Zwłaszcza, że momenty zwątpienia Jessiki za każdym razem nachalnie akcentują długimi ujęciami i smutną muzyką w tle.

Kaes: Ja odebrałem to bardziej w ten sposób, że Roman już wcześniej czuł coś do Jessici. I pewnie zazdrościł bratu jego uporządkowanego życia. A jego wyluzowane podejście do życia było tylko tak na pokaz, że niby jest taki fajny, niezależny i w ogóle. Kiedy ocknął się po wypadku, wpadł na pomysł udawania zamiany. W ten sposób mógł zyskać kobietę i życie o jakim zawsze marzył.A to, że Jessica nie rzuciła się w ramiona "nowemu" mężowi to nawet oczywiste. Kto normalny uwierzyłby w taką zamianę ciał. Wątpliwości pojawiają się stopniowo, gdy okazuje się, że Roman wie rzeczy, które wg Jessici mógł wiedzieć tylko jej mąż. To że bracia są do siebie podobni chyba miało sprawić, że widz łatwiej zrozumie wahania głównej bohaterki.

Kuba: Chyba daliśmy się nabrać na sztuczki reżyserów filmu, bo - zgodnie z ich zamysłem - siedzimy i analizujemy przesłanie filmu. Tymczasem pomysł na niego jest niezbyt skomplikowany, a fabuła - tak naprawdę rozwleczona do półtorej godziny.Co gorsza, twórcy posługują się nachalnymi i tanimi symbolami: potłuczona ramka ze wspólnym zdjęciem, zgubiony łańcuszek o wartości sentymentalnej... Z tych chwytów podobało mi się tylko efektowne przejście od szkła z rozbitej fotografii - po podłodze - do szkła z wypadku samochodowego. Poza tym, reszta tego typu zabiegów jest mniej lub bardziej tandetna.

Kaes: Warto też wspomnieć, że "Possession" jest remakiem koreańskiego "Jungdok" z 2002 roku. Oryginału nie widziałem, i po wersji amerykańsniej raczej nie będę chciał zobaczyć. Niemniej dowodzi to faktu, że hollywoodzkim reżyserom kończą się pomysły, a kino azjatyckie jest dla nich kopalnią gotowych pomysłów na ciekawe (w ich odczuciu) filmy. No i po raz kolejny pokazuje, że głupim Amerykanom nie chce się czytać napisów i obejrzeć wersji oryginalną, i wolą obejrzeć przeróbkę rodzimej produkcji.

Kuba: Może "Opętany" był w wersji koreańskiej przynajmniej straszniejszy...? Bo tutaj tak naprawdę jedynym typowo horrorowym momentem był ten, w którym Jessica pomyliła wiszącą nad wanną piankę do nurkowania z ciałem samobójcy. To była chyba najlepsza scena w tym filmie.

Na koniec - w zasadzie tradycyjnie już - smaczek z "Possession", ale odnoszący się do większości reprezentantów gatunku. Otóż jeśli na ekranie pada, to nigdy nie jest to przelotna mżawka, tylko zawsze solidna burza z błyskawicami rozświetlającymi cały pokój na niebiesko.

"Opętany" umiarkowanie straszy, umiarkowanie wciąga. Jednym słowem, to idealna propozycja na randkę. Nie ma tu scen wyjmowania gałek ocznych, jest rozbudowany wątek miłosny, dziewczyna pewnie i tak będzie się bała, więc nadarzy się okazja do złapania za cycka. A w ekran nie trzeba spoglądać zbyt często, by być na bieżąco z fabułą.

Kaes: W wersji koreańskiej na pewno została wciśnięta chuda dziewczyna z mokrymi włosami zasłaniającymi twarz. Wszak azjatyckie horrory nie mogą się bez tego obejść.Na pewno jeśli ktoś planuje oglądać ten film, nie ma się co nastawiać na mocne wrażenia. Znajdzie w tym tytule więcej melodramatu niż thrillera czy horroru. Mimo wszystko oceniam ten film trochę łagodniej niż Ty.

OCENY
Kaes: 4/10
Kuba: 3/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz