poniedziałek, 31 października 2011

eNeMeF 2011: Noc Grozy i Horrorów

Kiedy: 29/30 X 2011
Gdzie: Kino Silver Screen, Łódź
Ile trwało: 23:00 - 4:00
O co chodzi: Nocny halloweenowy maraton z trzema horrorami: "Postrach nocy", "Nie bój się ciemności" i "Krzyk 4".








Kuba: Jako że prowadzimy bloga o wiadomej tematyce, nie mogło zabraknąć nas na najważniejszym (?) święcie fana kina grozy - czyli halloweenowym Enemefie. Był to nasz pierwszy raz na tego typu imprezie, a swoimi wrażeniami dzielimy się z wami poniżej - w specjalnym halloweenowym raporcie ekipy B49.

Niestety, organizatorzy imprezy dostają minusa już na samym początku - za jej słabą promocję. Nie spodziewałem się rzecz jasna billboardów i plakatów na przystankach, ale na stronie kina nie dopatrzyłem się nawet małego bannera, a na witrynie samej akcji nie ma w ogóle wzmianki, że coś takiego w Łodzi w tym roku się odbywa. Czyżby organizatorzy uznali, że o Nocnych Maratonach wie już każdy, kto powinien, a stali bywalcy zapewniają komplet na widowni...?

Kaes: No już bez przesady. Informacja była, tyle że nie na stronie głównej, a w dziale "Extra". Fakt, że jak ktoś nie wie gdzie szukać i w ogóle, że szukać czegoś takiego powinien, to raczej na to nie trafi. Ciekawe jak akcja byłą promowana w samym kinie. Nie zwróciłem uwagi, czy wisiały gdzieś plakaty informujące o imprezie przy kasie albo w bufecie...
Obsługa w kinie, jak zawsze bardzo miła... ale tym razem jakby nieobecna. Bilety sprawdzili przed pierwszym filmem, a potem zniknęli. Nie zaglądali na salę żeby sprawdzić czy wszystko okej, nie było ich w okolicach sali w przerwach między poszczególnymi seansami, nie sprawdzali biletów już przy drugim filmie... Wyszło na to, że dowolna osoba wychodząca z innego seansu mogła sobie wejść na salę kinową i obejrzeć dwa filmy ot tak, bez żadnego problemu. Jedynie miłe panie w snack barach twardo stały na swoich posterunkach.

Kuba: No właśnie, takie "chowanie" informacji na stronie nie sprzyja pozyskiwaniu nowych widzów. Co więcej, sam harmonogram imprezy - kiedy już w końcu nań natrafiłem - był bardzo niejasno rozpisany. Ciężko było wywnioskować z niego, które filmy polecą w "naszym" kinie, o której godzinie ruszy seans...
Podobnie zresztą było w samym Silver Screenie - jedyną pomocą okazała się rozpiska filmów, pozostawiona przed salą przez któregoś z pracowników. Cała obsługa dyskretnie ulotniła się zaraz po rozpoczęciu seansu, dlatego w przerwie nie mieliśmy nawet kogo zapytać o plan imprezy.
Co do wspomnianych przez Ciebie snack barów, to szkoda, że oferowały tylko standardowy popcorn i orzeszki. Jakby nie patrzeć, NMF to 6 godzin siedzenia w kinie, w czasie których niejeden widz chętnie zjadłby coś bardziej treściwego. Tymczasem już po pierwszym filmie w budynku nie można było kupić nawet głupiego hot-doga. Dwa dolne poziomy były zamknięte na głucho. Rozbawiła mnie biało-czerwona taśma rozpięta na parterze, przed wejściem do Wooka.

Kaes: Ale patrząc na frekwencję na sali można powiedzieć, że reklama nie była taka zła. Wolne były chyba tylko dwa pierwsze rzędy i jakieś pojedyncze miejsca brzegowe. I niestety właśnie duża liczba widzów sprzyjała dwóm dość poważnym minusom całej imprezy. Po pierwsze duchocie na sali, co po drugim filmie dało się bardzo mocno odczuć. Po drugie pojawiło się na sali kilka przypadkowych (?) osób, które najwyraźniej przyszły na maraton żeby pośmiać się ze znajomymi i poprzeszkadzać innym.
Pomoc w postaci karteczki z rozpiską wcale taka pomocna nie była. Jedyna rzetelna informacja, którą można było na niej znaleźć to czas trwania filmów. Godziny rozpoczęcia poszczególnych seansów i czas trwania przerw były niestety błędne.

Kuba: Faktycznie, za to na sali rozluźniło się przed ostatnim filmem - prawdopodobnie dlatego, że część ludzi nie widziała poprzednich trzech części "Krzyku" i darowała sobie oglądanie "czwórki".
Zrezygnowanie z klimatyzacji rzeczywiście nie było dobrym pomysłem, zwłaszcza kiedy przez cały seans trzyma się kurtkę na kolanach.
Gagatków dokazujących po prawej stronie sali na szczęście szybko doprowadzili do porządku ludzie z obsługi.
A jeśli już jesteśmy przy widowni, to wypada wspomnieć, że na Maraton przyszła praktycznie sama młodzież - wiek na oko licealny. Najgłośniej śmiali się z najgłupszych gagów, choć było też kilku mistrzów dedukcji, usiłujących przewidzieć rozwój akcji i głośno tłumaczących sobie, co przed chwilą ujrzeli na ekranie.
Cennym doświadczeniem było także słuchanie widzów, którzy mocno wczuli się w losy bohaterów i w przerwach z przejęciem komentowali ich poczynania ("No i po co on tam w ogóle poszedł? Ja bym wrzucił granat do piwnicy i po sprawie!").

Kaes: Warto zaznaczyć, że obsługa uciszyła rozgadaną grupkę dopiero gdy ktoś się zirytował mocniej i poszedł na skargę. Sami z siebie by się nie pojawili.
No i zgadza się - komentarze amatorów były momentami bardzo ciekawe :)
Przejdźmy jednak do meritum. Sama idea maratonów filmowych ciekawiła mnie od dawna, ale jakoś nigdy nie udało mi się na żaden wybrać. Tym razem byłem i podobało mi się to. Trzy horrory, jeden po drugim. Świetna sprawa. Uczta dla mych oczu. No i bardzo dobry sposób na uczczenie Halloween - święta każdego fana horrorów. Chętnie się pojawią na następnej takiej imprezie. I nie zniechęcą mnie wszystkie te drobne niedociągnięcia. Ostatecznie można na nie przymknąć oko.

Kuba: Mnie też - mimo tych drobnych minusów - impreza bardzo przypadła do gustu i chętnie wezmę udział w jej kolejnej edycji. To przede wszystkim okazja do nadrobienia filmowych zaległości, w fajnej atmosferze i przystępnej - jak na multipleksowe warunki - cenie. W tym miejscu wypada wspomnieć, że w cenie biletu była też jednorazowa dolewka napoju - co stanowi istotny aspekt wypadu do kina ;)
Należy też pochwalić organizatorów za kolejność, w jakiej ułożyli filmy. Na pierwszy ogień poszedł lekki i dynamiczny "Postrach nocy", po nim - zdecydowanie wolniejszy (i najsłabszy) "Nie bój się ciemności", a na koniec - rodzynek dla wytrwałych, czyli "Krzyk 4". To co prawda kwestia gustu, ale ten układ pokrył się z moimi preferencjami i sprawił, że - mimo obaw - nawet nie ziewnąłem, aż do ostatniej sceny.
Zabrakło mi natomiast jakiegoś wprowadzenia przed, czy podsumowania po seansie. Fajnie byłoby posłuchać komentarza specjalisty od kina grozy. Dzięki temu w stu procentach poczułbym się jak na święcie horroru, a nie - zwykłym (choć dłuższym) wieczorze w kinie.

Kaes: Zgadza się. Takie wprowadzenie stanowiłoby bardzo miły akcent. No i rozwiązałoby problem z przepływem informacji - taka osoba mogłaby od razu powiedzieć kilka słów na temat technicznych aspektów maratonu - o przerwach itp.
Ale jak już zostało powiedziane - impreza mimo kilku niedociągnięć zdecydowanie udana.

OCENY
Kaes: 9/10
Kuba: 8/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz