czwartek, 27 października 2011

The Roommate

aka: Współlokatorka
Znana obsada: -
Rok: 2011
Kraj: USA
Fabuła: Sara wprowadza się do akademika. Jej nowa współlokatorka Rebecca wydaje się być miła i sympatyczna. Dziewczyny szybko znajdują wspólny język i zaprzyjaźniają się. Po pewnym czasie Sara zauważa, że jej nowa koleżanka jest bardzo zaborcza i próbuje ingerować w jej życie, żeby nie musiała się nią z nikim dzielić.
Długość: 1:27

Kaes:
Opis fabuły nie brzmi może zbyt oryginalnie, ale może zachęcić. Kiedy w filmie ktoś jest zaborczy i niebezpieczny - może być ciekawie. No i niby nie jest źle, ale film na pewno na zapadnie mi w pamięć na długo. Ot, takie sobie filmidło, które mogliby puścić w TVN w ramach "prawdziwych historii". Niby to na faktach nie było, ale w sumie mogło się wydarzyć w realu. Trzeba jednak przyznać, że mimo średniego pomysłu filmu nie ogląda się źle. Akcja toczy się dość szybko, nie ma dłużyzn. Dojazdy są niezłe, choć mogły by być ostrzejsze... Leighton Meester grająca zaborczą Rebeccę jest w swojej roli całkiem przekonująca... Naprawdę mogło być gorzej.

Kuba: Nie tylko opis fabuły (na podobny temat powstało już kilka filmów - niestety, żadnego z nich nie oglądałem), ale i sama okładka filmu nie zwiastują wielkiego objawienia. Ot, kolejny obraz o problemach amerykańskich studentów. Bo "Współlokatorka" to właśnie taki średniak, który przyjemnie się ogląda, ale niczym nowym nas nie zaskoczy. Mamy tu nagromadzenie motywów znanych z wielu innych filmów o życiu w college'u - z domówką na pół miasta na czele. Nie mieliśmy większych problemów z przewidzeniem, co wydarzy się w następnej scenie, choć mimo to, na seansie nie przysypialiśmy.
Co do dojazdów, to Rebecca preferuje bardziej wyrafinowane metody gnębienia ofiar i rozkręca się dopiero pod koniec filmu. Ale i tak nie liczcie tu na girlandy z parujących jelit.

Kaes: Dokładnie. Rebecca raczej dręczy swoje ofiary psychicznie niż fizycznie (choć tak też się zdarzało). Wszystko sprowadza się do zastraszania, szpiegowania i grania na uczuciach innych. W ogóle Rebecca jest osobą, po której od początku widać, że jest dziwna. Ledwo poznała swoją współlokatorkę, już wie, że będą najlepszymi przyjaciółkami. Izoluje się, nie lubi klubów i imprez... i jak się szybko okazuje jest bardzo zaborcza. Nie toleruje nikogo, kto choć trochę zbliży się do Sary.

Kuba: W ogóle "Współlokatorka" jedzie po schematach. Twórcy nie silili się na nowatorstwo, tylko skorzystali z szrokiego wachlarza chwytów stosowanych w podobnych produkcjach. Z tych mniej oczywistych wymienię chociażby motyw... sztuki. Awangardowe obrazy i groza to motyw, który twórcy horrorów czy thrillerów darzą szczególną sympatią.

Kaes: No właśnie. "Współlokatorka" jest filmem średnim, o którym nawet przy szczerych chęciach nie da się mówić zbyt długo. Po prostu powielanie schematów i motywów, które gdzieś już kiedyś były. Jednocześnie mimo tej dość istotnej wady, ogląda się go całkiem przyjemnie i nie nudzi. Akcja posuwa się szybko do przodu i zanim się widz obejrzy, film się kończy. I właśnie może dlatego jest to dobra propozycja dla osób, które nie chcą się akurat zbyt przemęczać, a chciałyby się na coś bezmyślnie pogapić. Na wypełniacz czasu się nadaje, a jak coś się przeoczy, to też tragedii nie będzie.

Kuba: Warto jeszcze wspomnieć o drobnym szczególe, który nieco podnosi ocenę filmu. Otóż w jednej ze scen oglądamy Rebeccę upodabniającą się do jednej z ofiar. Ten motyw zawsze podobał mi się w kinie grozy (a widzieliśmy go chociażby w "Sierocie").
Z kolei to, co nie przypadło mi do gustu to... nadmiar muzyki. Mniej więcej od połowy filmu przez większość czasu towarzyszą nam "dramatyczne skrzypce". Jak już ustaliliśmy, taki zabieg zamiast budować atmosferę grozy - niszczy ją.

Podsumowując, czas spędzony w towarzystwie "Współlokatorki" także uznaję za mile spędzony, ale jednocześnie o filmie zapomina się niemal na drugi dzień po obejrzeniu.

OCENY:
Kaes: 6/10
Kuba: 5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz