poniedziałek, 29 sierpnia 2011

Husk

aka: Plewy
Znana obsada: -
Rok: 2011
Kraj: USA
Fabuła: Grupa młodych ludzi przemierza Stany w poszukiwaniu przygody. W wyniku nieszczęśliwego zbiegu okoliczności ich samochód ulega wypadkowi. W poszukiwaniu pomocy zapuszczają się w przydrożne pole kukurydzy. Tak zaczyna się ich koszmar.
Długość: 1:19



Kaes: Film nie zapowiadał się jakoś rewelacyjnie, choć plakat promujący film dawał pewne nadzieje. Pierwsze nasuwające się skojarzenie to oczywiście "Dzieci kukurydzy", choć motyw kukurydzianych pól jest bardzo popularny w amerykańskim kinie grozy i można by wymienić jeszcze wiele innych tytułów, w których się on pojawia. W pewnym sensie to nawet zrozumiałe - kukurydza rośnie wysoko, nie widać co się czai dwa metry dalej. Z drugiej strony zło nieustannie czające się pośród tych roślin przestaje być straszne, a zaczyna robić się tandetne.

Zacznijmy może od fabuły, która jest tak słaba, że w zasadzie można powiedzieć, że w ogóle jej nie ma. Jest wypadek, dzieciaki wchodzą w pole, ale nie wiadomo ani po co ani dlaczego. Znajdują zapuszczony dom, zaczynają się dziać dziwne rzeczy. Widziałem to już tyle razy, że w żaden sposób mnie to już nie zaskoczy. A plewy nie wprowadzają nic nowatorskiego do tego gatunku.

Kuba: Nie no, umówmy się - mordercze strachy na wróble to nie jest materiał na dobry film. Ale miałem nadzieję, że będzie przynajmniej śmiesznie... Niestety, bardziej mordercza od wspomnianych strachów okazała się nuda...
Film jest jedną wielką składanką ogranych już dziesiątki razy motywów (to chociażby ptak rozbijający się o przednią szybę auta), przez co już po kwadransie seansu zaczynamy błądzić wzrokiem po ścianach. O jakiejkolwiek próbie przestraszenia widza nawet nie wspominam...
Bohaterowie przez ponad godzinę rozdeptują setki kukurydzianych kolb, odkrywając przy okazji mroczną rodzinną tajemnicę. Brzmi ciekawie? Bynajmniej! Scenariusz powstał prawdopodobnie podczas jednej przerwy na papierosa, więc po filmie nie wiemy nawet do końca, czemu Zło zalęgło się właśnie w tym niepozornym gospodarstwie.

Kaes: Dobrze zrobiony strach na wróble może być chociaż straszny, może budować klimat. Niestety w tym tytule nie mieliśmy nawet okazji dokładniej się przyjrzeć strachom. Poza tym wydaje mi się, że właśnie strachy na wróble to całkiem niezły materiał na tani horror. A przecież lubimy tanie horrory. Tylko oczywiście musi być dobrze zrobiony. Niestety Husk nie należy do grupy dobrze zrobionych filmów.
Fabuła faktycznie nie trzyma się kupy. Jak już wspomniałeś do końca nie dowiadujemy się skąd zło się wzięło i jaki jest jego cel (bo przecież zło zawsze jakiś cel ma). Także próby uzasadnienia klątwy (czy co to tam było), która spadła na dom stojący pośrodku pola kukurydzy, w zasadzie nic nie wyjaśniają. Mało tego! Są wciśnięte strasznie na siłę. Jeden z bohaterów ma wizje wydarzeń z przeszłości, które miały tam miejsce. Nie wiemy ani co powoduje wizje ani nawet czemu dotykają akurat tego bohatera.

Kuba: Nie zmienia to jednak faktu, że strach na wróble-morderca zajeżdża klasą B na kilometr. To, że klasę B lubimy - to już inna sprawa. A jeszcze inna - że ten film nie jest nawet niezamierzenie zabawny, tylko potwornie nijaki.

Twórcy niezdarnie próbują nadać fabule choć pozory sensowności, serwując nam pod koniec jakieś odniesienia do wcześniejszych fragmentów filmu, które - złożone do kupy - mają nam "wszystko wyjaśnić". Oczywiście na darmo...

Ciężko też powiedzieć cokolwiek o samych bohaterach, bo scenarzyści nie zadbali o nadanie im chociażby szczątkowych cech charakterystycznych. Cała czwórka jest papierowa i totalnie nijaka.
Jest ich też na tyle mało, że nie mamy okazji obserwować ich śmiertelnych zejść, które często podwyższają ocenę końcową...

Kaes: O przepraszam, dwójka bohaterów się wyróżniała - okularnik i dziewczyna. Pozostała trójka była praktycznie nie do odróżnienia. Swoją drogą to aż dziwne, że w pięcioosobowej ekipie była tylko jedna dziewczyna. Żeby było bardziej typowo, powinny być dwie pary plus samotny kujon/zbereźnik (niepotrzebne skreślić). Być może twórcy postanowili złamać pewien schemat.
Był też jeszcze jeden głupi element - metafora szachowa. W pewnym momencie jeden z bohaterów tłumaczy sposób działania strachów przez porównanie sytuacji do partii szachów. To było tak głupie, że aż strach. I w dodatku zupełnie nic nie tłumaczyło.

Kuba: Dziewczyna wyróżniała się tym, że była dziewczną, a okularnik - okularnikiem. A co ich odróżniało pod względem charakteru? Nic!
Akurat "Plewom" nie pomogłyby nawet najwymyślniejsze konfiguracje składu głównych postaci.

Z szachami jest tak jak z łacińskimi sentencjami - zawsze mądrze brzmią, niezależnie od tego, co oznaczają. Ale faktycznie - w tym filmie były wyciągnięte z głębokiej dupy.

Kolejny irytujący motyw, który rzuca się w oczy to to, że bohaterowie przez większość filmu nie podejmują czynnej walki ze Złem. Zło co prawda przez długi czas nie objawia się zbyt inwazyjnie, ale działania czwórki naszych dzielnych Amerykanów sprowadzają sie do bezładnej bieganiny między kukurydzą...

Ode mnie - pierwsza, w pełni zasłużona, "jedynka" w historii B49.

Kaes: Dokładnie o to mi chodziło. Ostateczny efekt został osiągnięty - wyróżniali się.

Kuba: Ale co to za sztuka wyróżnić bohatera wyglądem...? Gdyby każdy z nich miał na sobie odblaskowy kostium w innym kolorze - byłbyś zadowolony? Dobrze skonstruowanej postaci możemy przypisać jakieś cechy charakteru. Brawurowy i impulsywny Murzyn czy głupkowaty zbereźnik (którzy przewijają się w co drugim teen slasherze) - to już coś. Ale w "Plewach" zabrakło nawet tego...

Kaes: To miało być ironiczne stwierdzenie, ale chyba mi się nie do końca udało...

Kuba: Zatem głupio mi, że nie wyłapałem ironii :P

OCENY:
Kaes: 3/10
Kuba: 1/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz