poniedziałek, 22 sierpnia 2011

The Rite

aka: Rytuał
Znana obsada: Anthony Hopkins
Rok: 2011
Kraj: USA
Fabuła: Film oparty na prawdziwych wydarzeniach. Opowiada o uczniu seminarium duchownego, który uczęszcza na zajęcia dotyczące egzorcyzmów. Nastawiony sceptycznie, przeżywa kryzys wiary. Zostaje wysłany na praktyki do doświadczonego egzorcysty, dzięki czemu ma wzmocnić swoją wiarę. Przyglądając się pracy ojca Lucasa nie wie, że już wkrótce sam będzie musiał się zmierzyć ze złem.
Długość: 1:53


Kaes: Film zaczyna się bez wielkich rewelacji. Młody chłopak pracuje w rodzinnym domu pogrzebowym, przygotowując szczątki doczesne do pogrzebów. Krótkie wprowadzenie, przedstawienie głównego bohatera i przeskakujemy w czasie do seminarium, gdyż jak się okazuje, Michael poczuł powołanie. Przypadek sprawił, że chłopak staje się świadkiem wypadku, do którego przez przypadek się przyczynił. Oczywiście czuje się winny, nie może sobie z tym poradzić, traci wiarę i postanawia odejść z seminarium. Kłopoty finansowe sprawiają jednak, że nie jest to takie proste. Jego duchowy opiekun wyznacza mu "ostateczny test" - musi jechać do Rzymu na kurs dla egzorcystów. I kiedy dociera do Włoch, akcja zaczyna się na dobre.

Kuba: 
Z tym "akcja zaczyna się na dobre" bym jednak nie przesadzał, bo przez cały film ona raczej niespiesznie sunie. Jest za to dużo gadania, symboli i aluzji. Nie spodziewałem się oczywiście drugiego "Constantine'a" czy "Van Helsinga", ale ten podniosły nastrój sprawia, że "Rytuał" (arcyoryginalny tytuł, swoją drogą), staje się po prostu rozwlekły.Mało tu także elementów stricte horrorowych - wyczuwa się, że jest to obraz robiony bardziej pod szeroką publiczność, aniżeli koneserów kina grozy. Choć kiedy już "straszne momenty" są, to robią bardzo dobre wrażenie. Opętani nieszczęśnicy wiją się na wszystkie strony, cieszą ucho iście blackmetalowym growlingiem - szkoda tylko, że między kolejnymi scenami tego typu oglądamy tak mocno wyeksponowane (i średnio porywające) rozterki duchowe młodego kleryka...

Kaes: Zabrzmiało jakbyś się nudził podczas oglądania. A przecież cały czas coś się działo. Bardzo dobrze budowany klimat, napięcie... Sama tematyka jest zresztą ciekawa. Egzorcyzmy są tematem, który w filmach pojawiał się nieraz, ale i tak budzą jakieś emocje. Może dlatego, że przecież to coś co istnieje. W opętania można sobie wierzyć lub nie, ale egzorcyści przecież są wśród nas.
Zgadzam się co do strasznych momentów. Nawet tak ograne zabiegi jak coś wyskakujące nagle na bohatera, są tu zastosowane bardzo dobrze. Ja również na duży plus zapisałem sceny opętań. Realistyczne (jeżeli mogę powiedzieć tak o czymś czego tak naprawdę nigdy na własne oczy nie widziałem) i dobrze nakręcone. Ciekawe było też to, że oprócz egzorcysty, w scenach tych występował młody seminarzysta, który traci wiarę i wszystkie objawy opętania tłumaczy w racjonalny sposób.

Kuba: Bo w pewnym momencie "Rytuał" rzeczywiście zaczął mnie nudzić. Egzorcyzmy są naprawdę dobrze zrobione, ale reszta to średnio interesujący dramat psychologiczny, bez suspensu, za to z hollywoodzkim zakończeniem.
Faktycznie, na planie ciągle coś się dzieje, ale nie są to wydarzenia zbytnio porywające. Ot, bohaterowie krążą sobie po mrocznych korytarzach Watykanu. Anthony Hopkins się wymądrza, a Colin O'Donoghue - zastanawia czy lepiej do końca życia malować trupy, czy odprawiać chrzty i komunie...
Na plus zaliczam sporo zarysowanych w filmie wątków i ciekawy początek - coś w sam raz dla miłośników tanatopraksji.

Kaes: Ciekawe było też, że w fabułę filmu wpleciono wydarzenie jakie rzeczywiście miało miejsce. Główny bohater nie mógł wrócić do Stanów z powodu wybuchu wulkanu Eyjafjallajökull. Aż dziwne, że nie wspomniano o katastrofie Tupolewa, w końcu to był ten sam czas... Widać w Hollywood nie zwracali uwagi na takie pierdoły.

Kuba: Takie wstawski z "realnego świata" są zdecydowanie dobre, zwłaszcza kiedy "potwierdzają" nawet najbardziej absurdalną fabułę.
A w jaki sposób wzmianka o Tupolewie wpłynęłaby na poczynania bohatera...?

Na koniec kilka zabawnych smaczków. Zauważ, że wystarczy być wątpiącym klerykiem, żeby zostać wprowadzonym w mroczne sekrety Kościoła - bo tak to w zasadzie wyglądało w przypadku Michaela. Kolejni duchowni dość chętnie dzielili się z nim wiedzą niedostępną dla zwykłych śmiertelników.
Następna zabawna sprawa to wchodzenie w połowie wykładu - dobrze znane nam z innych amerykańskich produkcji.

Podsumowując - za dużo gadania, za mało horroru.

Kaes: Słuszna uwaga. Wszak na sam kurs dla egzorcystów Michael został wysłany bo zaczął wątpić. W zasadzie nie wiem jak miało to pomóc w przyciągnięciu go w szeregi duchownych. I mimo, że jest taki niepewny, dają mu szanse podpatrzenia pracy zawodowca, mimo, że możemy się domyślać iż nie jest to stałą praktyką. A jak się skończyło to przekonywanie Michaela, chyba dość łatwo się domyślić.

Podsumowując - mnie się podobało.

OCENY:
Kaes: 7/10
Kuba: 3/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz