sobota, 30 lipca 2011

Diary of the Dead

aka: Kroniki żywych trupów
Znana obsada: George A. Romero (reżyseria & scenariusz)
Rok: 2007
Kraj: USA
Fabuła: Grupa studentów zamierza nakręcić film o zombie. Wszystko idzie dobrze do momentu kiedy okazuje się, że zombie naprawdę zaatakowały. Młodzi filmowcy muszą zmierzyć się z zagrożeniem... ale nie porzucają kamery, która będzie dokumentować wszystkie wydarzenia.
Długość: 1:31




Kaes: Uwielbiam filmy o zombie, zwłaszcza jeśli macza w nich palce sam mistrz - George Romero. Tutaj był jednak mały haczyk. Film jest kręcony jakby z ręki, próbuje udawać dokument. Zabieg znany, chociażby z bardzo kiepskiego Blair witch project lub z bardzo dobrego [Rec]. Stąd też moje mieszane uczucia. Ostatecznie akurat kamera jest elementem, który nie przeszkadza ale i nie jest wielkim plusem tego tytułu.

Kuba: Ojciec chrzestny żywych umarlaków, po wyczerpaniu wszystkich pór dnia i nocy w kolejnych częściach sagi, przerzucił się na bardziej wysublimowane tytuły.
Dzięki konwencji paradokumentu, "Kroniki" wyglądają jak połączeniu "Świtu Żywych Trupów" (treść) z "Cloverfield" (aka "Projekt Monster") (forma). Rzecz jasna, reżyser skwapliwie korzysta z całego repertuaru metod straszenia widza, jaki oferuje film kręcony amatorską kamerą. Mam tu na myśli głównie częste przenoszenie istotnych dla akcji momentów na drugi i dalszy plan, nie pomagając przy tym oglądającemu najazdami kamery. Choć nie jest to trick nowy, to umiejętnie zastosowany nadal robi wrażenie.
Warto także wspomnieć, że twórcy zadbali o odpowiednie wprowadzenie nas w klimat produkcji, podając jej genezę, a nawet parametry sprzętu, którym ją kręcono, czy tłumacząc skąd w tym - bądź co bądź amatorskim - obrazie wzięła się muzyka... Ale mimo tych wszystkich zabiegów, wspomniany "[Rec]" lepiej pozorował autentyczność.
Dodajmy też, że zwiastun prezentował się na tyle obiecująco, że początkowo byłem gotów wystawić "Kronikom" wysoką notę jeszcze przed seansem.

Kaes: Ja się nie zawiodłem. Diary of the Dead dołączy do listy filmów kręconych "z ręki", które uznaję za dobre. Nie jest wybitny i widziałem lepsze filmy o zombie... ale trzyma poziom.
Zaczyna się trochę naiwnie. Lekarze przewożą dwa trupy do karetki. Nagle zwłoki się podnoszą i atakują medyków. I to jest właśnie początek wielkiego ataku zombiaków. Żywe trupy zawsze były trochę naciągane. No bo jak może być groźne coś co jest tak głupie i powolne? Jedynie w kupie ich siła. A tu tylko dwa... Jakieś to takie...

Kuba: Jak dla mnie, film był dobry do sceny z Murzynami zabunkrowanymi w garażu. Po tej przydługiej sekwencjiakcja siada. Bohaterowie jeżdżą po całym kraju, wypełniają jakieś poboczne questy, a wszystko w sumie bez większego celu. Od tej pory mój poziom zainteresowania "Kronikami" radykalnie spadał.

Za to właśnie początek mnie do gustu przypadł; to po prostu fajnie zrobiona scena. A że naciągana - to, jak mówisz, cecha charakterystyczna dla całego gatunku. Wystarczy, że przypomnimy sobie, w jaki sposób ginęli bohaterowie "Nocy Żywych Trupów" z 1991 roku.

Trzeba też przyznać, że film (choć w drugiej połowie nudny) jest po prostu dobrze zrobiony. Słowa uznania należą mu się za charakteryzację umarlaków, widowiskowe dojazdy (z użyciem kosy, łuku czy... elektrowstrząsów) czy wieńczące dzieło smaczki (zombie na urodzinach, starcie "dziecko kontra łuk", postać amisza Samuela czy "trupi basen").

Kaes: Postać Samuela była najciekawszym smaczkiem tego filmu. Niesamowity gość po prostu.

Na temat Kronik nie mam w sumie zbyt wiele do powiedzenia, ale film mi się podobał. Pod koniec faktycznie trochę zaczął przynudzać, ale jednak przez większość czasu dobrze się bawiłem. Tytuł ten zasługuje moim zdaniem na dobrą ocenę.

Kuba: Szkoda tylko, że Sam pojawia się na ekranie tylko na chwilę...

Ale poza tymi sympatycznymi momentami, jest też trochę tych irytujących lub przynajmniej niezamierzenie zabawnych, jak np. ograny motyw zapijaczonego profesora w sztruksowej marynarce czy stuprocentowa celność bohaterów, gdy już wiedzą, że zombie eliminuje strzał w głowę.
Zdenerwowały mnie też te filozoficzno-moralizatorskie wstawki o globalizacji, rosnącej potędze mediów i wszechobecnych kamerach. Ja wiem, że fajnie jest osadzić film w realiach, jakoś "uzasadnić" fabułę, ale ten stek frazesów o ciemnych stronach postępu technologiczno-informacyjnego był nie do przyjęcia. Zwłaszcza, że kilka tygodni wcześniej oglądaliśmy "Chain Letter" z podobnie naiwnym przesłaniem.

Dodam jeszcze, że w "Kronikach" mamy do czynienia z całkiem sporą ekipą głównych bohaterów, co oznacza oczywiście więcej potencjalnych ofiar.

Podsumowując, film zapowiadał się i zaczynał bardzo ciekawie. Niestety, druga połowa znacznie zaniżyła poziom i w rezultacie otrzymaliśmy średniaka - do jednorazowego obejrzenia.


OCENY
Kuba: 5/10
Kaes: 7/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz