niedziela, 28 kwietnia 2013

The Human Centipede 2: Full Sequence

aka: Ludzka Stonoga 2
Znana obsada: -
Rok: 2011
Kraj: Holandia/Wielka Brytania/USA
Fabuła: Sfrustrowany samotnik – zafascynowany pierwszą częścią filmu – postanawia wcielić w życie swoje chore marzenie i stworzyć „ludzką stonogę"... z 12 członów.
Długość: 1:28




Kuba: Przed nami kontynuacja kontrowersyjnego filmu, który w pewnych kręgach zyskał status dzieła kultowego.Przede wszystkim, twórcom należą się słowa pochwały za niebanalne podejście do idei sequela. Zrezygnowali bowiem z ogranego chwytu, w którym dr Heiter w cudowny sposób ożywa i kontynuuje swoje diaboliczne dzieło. Zamiast tego otrzymujemy ciekawy motyw "filmu w filmie", będący jednocześnie groteskową wizualizacją postulatów o szkodliwym wpływie krwawych filmów na widza.

Kaes: Co by nie mówić, "Ludzka stonoga" wpisuje się w kanon najbardziej obrzydliwych filmów w historii kina. Bardzo możliwe, że zajmuje nawet zaszczytne, pierwsze miejsce w tej kategorii. Dwójka godnie wpisuje się w tę serię.Zgadza się. Twórcy postanowili w ciekawy sposób kontynuować pomysł z pierwszej części. Główny bohater jest bardzo przekonujący w swojej roli. Gruby, łysy, z wyłupiastymi oczami, mieszkający z marudną matką... chyba lekko upośledzony... ale widać jego ewidentną fascynację "Ludzką stonogą". Prowadzi nawet specjalny zeszyt, który starannie chowa pod materacem łóżka. Poza tym stale wydzwania do aktorki z jedynki, która najwyraźniej bardzo mu się podoba.

Kuba: Dodajmy, że Laurence R. Harvey jest debiutantem, ale nie ulega wątpliwości, jakie role przyjdzie mu grać w kolejnych filmach.Dziwaczność głównego bohatera potęguje fakt, że z jego ust nie pada ani jedno słowo. Zresztą w "Stonodze" w ogóle mało kto się odzywa, a akcji nie towarzyszy żadna muzyka. Cisza wzmacnia moc przekazu.
Do moich ulubionych scena należą te dziejące się w mieszkaniu bad guya, które dzieli on z neurotyczną matką. W skrócie - to głęboka patologia, choć podana w sposób autentyczny, bez przerysowania charakterystycznego dla filmów klasy "B". Ta dwójka wyraźnie się nienawidzi, ale też - paradoksalnie - nie może bez siebie żyć. A wszystko dzieje się w biednych wnętrzach, pełnych kiczowatych ozdób. Kolejny duży plus dla reżysera (i scenografa).
Martin - poza gromadzeniem materiałów na temat "jedynki" - ma też jeszcze jedno hobby - godne aspołecznego maniaka. To hodowanie... stonogi, na którą kamera raz po raz robi efektowne najazdy.

Kaes: To jego drugie hobby właściwie wynika z pierwszego. Ale faktycznie, motyw ze stonogą w akwarium jest całkiem ciekawy. Najlepsze są oczywiście sceny karmienia. Zbliżenia rodem z filmów przyrodniczych... No i jak się okazuje taka stonoga może być całkiem drapieżna.Jeśli chodzi o głównego bohatera, to faktycznie aktor wypada w swojej roli bardzo dobrze. Chociaż jak się tak zastanowić, to największe oklaski w tym punkcie należą się osobom odpowiedzialnym za charakteryzację i matce naturze :P On właściwie nie musiał nawet grać zbyt wiele. Wszystko robił za niego wygląd (te wybałuszone oczy, tępy wyraz twarzy i mina przygłupa) i strój (powyciągane i uświnione podkoszulki, obwisłe gacie itd.).

Kuba: Dodatkowo twórcy zadbali o zaspokojenie apetytów najbardziej wytrawnych koneserów chorych klimatów. "Dwójka" obfituje bowiem w drobne zabiegi, nie wpływające znacząco na fabułę, a jednak na długo pozostające w pamięci - czyli tzw. smaczki. Wymienię tu chociażby posiłek z martwą matką do towarzystwa, akcję z dziwkami na parkingu, akcję z dzieckiem w aucie, motyw ciężarnej ofiary czy w końcu obecność aktorki z poprzedniej części - grającej... samą siebie. Nie zabrakło też atrakcji dla fanów brutalnych dojazdów (kolana i los wielonożnego pupila głównego bohatera) czy... odchodów.

Kaes: Ten film sam w sobie jest jednym wielkim smaczkiem. No bo zszyć dziesięciu (?) ludzi w systemie dupa-usta? Sam ten pomysł jest chory. Podobał mi się też sposób w jaki główny bohater osiągnął swój cel. W pierwszej części stonogę tworzył lekarz, człowiek wykształcony, z umiejętnościami odpowiednimi do przeprowadzania takich operacji. Tym razem zabiera się za to totalny amator. Owszem, miał niezły film instruktażowy, doczytał coś w książkach, ale nadal pozostaje amatorem. Więc i jego dzieło jest zrobione po amatorsku - ludzie pozszywani byle jak, poprawione miejscami zszywaczem... Jak się okazuje domowymi metodami też można sporo osiągnąć.

Kuba: Z technicznych aspektów, sequel "Stonogi" jest czarno-biały, a przez to bardzo dołujący. Ponure wrażenie wywołuje już samo wnętrze garażu, w którym toczy się większość akcji. Całość momentami kojarzy się z klipem do utworu "Cryptorchid" Marilyna Mansona (zwłaszcza wijące się po podłodze ofiary, przywołujące na myśl... larwy).
Ciekawym zabiegiem jest też statyczny montaż. Poszczególne sceny są bardzo długie. Dzięki temu wiemy, że nie ma co liczyć na nagłe zwroty akcji. Nie ma też co się spieszyć, wszystko zmierza bowiem do nieuchronnego finału...

Kaes: No i w zasadzie wszystko co najważniejsze zostało już powiedziane. "Ludzka stonoga 2" to obowiązkowa pozycja dla każdego fana mocnego kina. Osobom o słabszych nerwach (i żołądku) zdecydowanie odradzam. Jak dla mnie mocna siódemka.

Kuba: Warto także zauważyć, że w tej części twórcy nie żałowali sztucznej krwi (choć równie dobrze mogły być to zlewki z kuchni na planie zdjęciowym - bo cały film jest przecież czarno-biały). W każdym razie ciecz imitująca krew obficie chlusta z ran, jakie odnoszą ofiary szalonego Martina.
Kolejną atrakcją wizualną są także cycki, których możemy podziwiać nawet kilka par - bo wszystkie "człony" stonogi są półnagie. Chociaż to, co dzieje się na ekranie, skutecznie zniechęca do cieszenia oka kobiecymi wdziękami.
Jeśli miałbym się do czegoś przyczepić (pomijając oczywiście absurdalność samego motywu “tworzenia” ludzkiej stonogi), to byłby to fakt, że główny bohater zbyt sprawnie posługuje się pistoletem. Martin, choć jest domorosłym nieudacznikiem, ma skuteczność strzałów na poziomie pozytywnego bohatera filmu sensacyjnego. To drobne niedociągnięcie nie rzutuje jednak na ostateczną ocenę filmu.
Oczywiście "Ludzka stonoga" nie jest serią, którą można polecić każdemu kinomanowi. Ale koneserzy chorych klimatów na pewno docenią trud twórców tego dzieła.
"Dwójka" jest jednocześnie celnym prztyczkiem w nos obrońców moralności, walczących z filmami demoralizującymi widownię (zwłaszcza, że główny bohater jest takim właśnie widzem z mózgiem wypranym przez film).

OCENY
Kaes: 7/10
Kuba: 8/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz