niedziela, 14 kwietnia 2013

Sęp


aka: -
Znana obsada: Michał Żebrowski, Daniel Olbrychski, Andrzej Seweryn, Anna Przybylska, Paweł Małaszyński, Piotr Fronczewski, Mirosław Baka, Andrzej Grabowski
Rok: 2012
Kraj: Polska
Fabuła: W ciągu ostatnich kilku lat z rąk policji wymknęło się kilkudziesięciu groźnych przestępców. Kiedy podczas głośnej rozprawy kolejny bandzior zostaje odbity, zostaje powołany dwuosobowy zespół specjalny, który ma za wszelką cenę rozwikłać tę sprawę.
Długość: 2:13


***

Kaes: Miałem spore oczekiwania co do tego filmu. Reklama zrobiła swoje. Doborowa obsada - znane nazwiska wręcz wylewają się z plakatów... Ponoć film na miarę Hollywood... To trochę przesada, ale i tak "Sęp" to kawał dobrego kina akcji. Czepiać się można wielu nieścisłości i dziwnych pomysłów (co z radością zaraz uczynimy), jednak mimo to produkcja jest zdecydowanie warta obejrzenia.

Kuba: Faktycznie, pierwsze co rzuca się w oczy, to aktorska ekstraklasa zaangażowana w ten film. Ale zauważ, że nie są to “gorące nazwiska” ostatnich miesięcy, a bardziej artyści, którzy przez ostatnie lata raczej nie byli obsadzani w większych produkcjach.
Po drugie, “Sęp” to opowieść o tym, jak to polskim filmowcom zamarzyło się nakręcenie dzieła w iście hollywoodzkim stylu. Czy im to się udało? I tak, i nie. Z jednej strony, wysoki budżet produkcji przekłada się na to, co widzimy na ekranie - film jest po prostu efektowny, choć paradoksalnie nie ma tu zbyt wielu bijatyk, strzelanin czy pościgów - charakterystycznych dla kina sensacyjnego. Akcja toczy się szybko i choć całość trwa ponad dwie godziny - to przed ekranem ciężko się nudzić.
Z drugiej strony, ten “Hollywood po polsku” okazał się skopiowaniem do scenariusza szeregu najbardziej zgranych motywów, chwytów i klisz - rodem z produkcji zza Oceanu. Zacznijmy od postaci głównych bohaterów. Tytułowy Aleksander Wolin (Michał Żebrowski) - to połączenie filmowego amanta ze szlachetnym policjantem bez skazy - interesuje się matematyką i astronomią, a w wolnych chwilach oddaje krew. Jego przeciwieństwem jest niepokorny Robaczewski (Piotr Małaszyński) - narwany, niesubordynowany i lubiący niewybredne żarciki. Jest też Natasza (Anna Przybylska) - piękna, samotna trenerka kick-boxingu, pracująca w fundacji ratującej życie. Bohaterowie wchodzą w typowe filmowe konfiguracje: miłość (Wolin + Natasza), zawodowa rywalizacja (Wolin + Robaczewski) czy relacja uczeń-mistrz (Wolin + Bożek (Daniel Olbrychski)).
Poza tym, na ekranie pojawiają się też oklepane motywy symbolicznych snów, dowcipnej rozmowy z umierającym kolegą, rozwiązywania zagadki przez analizę nagrania wideo (chodzi o “wątek aspiryny”) czy nagłego olśnienia, które pozwoli bohaterom posunąć śledztwo do przodu.

Kaes: No nie wiem. Zależy kto teraz zalicza się do tych "gorących nazwisk", bo w sumie nawet nikt taki mi nie przychodzi do głowy. Jakiś czas temu nie było większego filmu, w którym nie zagrałby Karolak, wcześniej był to Szyc, a jeszcze wcześniej Małaszyński... a teraz kto? Może nie ma w ogóle takich osób w tej chwili? Poza tym przyglądając się w czym grali główni aktorzy z "Sępa", to chyba tylko Przybylską można zaliczyć do tych "którzy przez ostatnie lata raczej nie byli obsadzani w większych produkcjach".
Nie zgodzę się też co do relacji uczeń-mistrz między Sępem a Bożkiem. Panowie od początku są na równym poziomie w tym duecie. Szanują się wzajemnie, wymieniają się pomysłami, razem kombinują... Jak dla mnie byli równi - dwóch najlepszych policjantów w swoich departamentach (wydziałach czy jak oni to tam nazywali) - i po prostu jeden z nich jest starszy.
Skoro już zacząłeś o kreacji głównych bohaterów, to kontynuujmy. Wolin jest ewidentnie kreowany na współczesnego Sherlocka, jakich pełno w amerykańskich filmach. Brakowało tylko, żeby okeił ścianę zdjęciami, powbijał w mapę pinezki i połączył je kolorowymi linkami, a potem godzinami wpatrywał się w swoje dzieło w poszukiwaniu inspiracji. Ale przynajmniej dostał tablicę, na której zapisywał swoje pomysły... no i miał też kota Teodora. Rozmowy z nim były chyba najbardziej sztuczne w całym filmie. Robaczewski - no właśnie, to zupełnie inna bajka. Świetna postać, fajnie zagrał Małaszyński (mimo, że nie lubię gościa). Z kolei Przybylska była wrzucona na siłę. Jej postać wniosła do filmu niewiele i właściwie można by ją usunąć zupełnie. No ale co to by był za film bez pięknej dziewczyny, w której kocha się główny bohater?

Kuba: Jakub Gierszał :) Zarówno “temperatura nazwiska” jak i “wielkość produkcji” to pojęcia mocno subiektywne. Co do Żebrowskiego czy Przybylskiej - po prostu mam takie odczucia, że ostatnio było o nich jakby ciszej - za to parę lat temu to właśnie oni byli takimi Szycami i Karolakami.
Co do relacji Wolin-Bożek - to faktycznie trochę się zapędziłem - bardziej chodziło mi o policyjny duet, który dzieli pokoleniowa przepaść - choć jak na filmowy schemat, obaj współpracują ze sobą raczej bezkonfliktowo.
Dodajmy, że tytułowy bohater musi być samotnikiem - to tym bardziej zabawne, kiedy ma urodę Żebrowskiego. Standardowa mapa z pinezkami wypadłaby na pewno lepiej, niż rozwiązywanie kryminalnej zagadki za pomocą... równań z niewiadomą - bzdura roku. Zresztą ciężko mi było przyzwyczaić się do Żebrowskiego w roli policjanta-intelektualisty - przed oczami ciągle przewijały mi się kadry z “Pana Tadeusza” ;)
Pod względem sztuczności, dialogi z kotem gonią gadki psychopatów - a zwłaszcza Dusiciela (Cezary Studniak), komunikującego się wyłącznie za pomocą biblijnych cytatów - oryginalność na poziomie licealistów kręcących swój pierwszy horror.
Zaraz za nimi są błyskotliwe i dowcipne kwestie Nataszy. Każda z nich jest praktycznie gotowa do skopiowania - prosto na “ścianę” na Facebooku. Teksty dla tej postaci są po prostu... zbyt dopracowane.
A po co w ogóle w tym filmie Przybylska? No przecież ktoś musiał pokazać cycki do kamery!

Kaes: Gierszał? Bo ja wiem... Zagrał główne role w dwóch filmach, ale poza tym jakoś nie widuję go wszędzie naokoło...
Co do Żebrowskiego, to doskonale rozumiem co masz na myśli. Ja go ciągle widzę w roli wiedźmina (beznadziejna produkcja swoją drogą)...
Jeszcze mi się przypomniała jedna rzecz, która była podkreślana w czasie promocji filmu - muzyka zespołu Archive. Ten brytyjski band, jak dla mnie grający bardzo nijako, miał chyba przyciągnąć widzów i pokazać jaki to wysoki budżet mieli. Tymczasem po pierwsze wykorzystany jest tylko jeden utwór zespołu, po drugie jest słaby, a po trzecie użyto go w scenach do których totalnie nie pasuje... Nie rozumiem tego.

Kuba: Co do muzyki Archive - zgadzam się w stu procentach. To głównie na tej informacji opierała się promocja “Sępa” w mediach. Tymczasem ścieżkę dźwiękową spokojnie mógł nagrać jakiś polski band - wyszłoby taniej, a widzowie przekonaliby się, że nie trzeba podpierać się zagranicznymi nazwiskami. Bo - jak już wspomniałeś - muzyka w filmie nie powala na kolana i w ogóle nie słychać jej w zbyt wielu scenach.
Poza tym, Archive raczej nie jest na tyle popularną formacją, by jej nazwa przyciągnęła przed ekran widza, który nie interesuje się szeroko pojętą muzyką rockową.

I na koniec jeszcze parę słów o końcówce. Tutaj także pojawia się wielokrotnie przerabiany motyw wysoko postawionych policjantów, którzy tak naprawdę pracują dla złoczyńców.
Zresztą samo zakończenie też nie należy do wybitnych. Po pierwsze, można je przewidzieć już na kilkanaście minut przed finałowymi scenami. Po drugie, jest po prostu mało realne. W taki sposób mogłaby się zakończyć kreskówka dla starszej młodzieży, a nie produkcja stanowiąca (przynajmniej z założenia) nową jakość w krajowym kinie sensacyjnym.

Pomimo że w recenzji skupiliśmy się głównie na wadach i niedoróbkach “Sępa”, to oglądało się go naprawdę przyjemnie i bez znużenia.

Kaes: Zgadza się. Czepiać można się wielu szczegółów i niedociągnięć, ale jak się je zwyczajnie oleje, to film ogląda się całkiem przyjemnie. No i na pewno mielibyśmy mniej uwag, gdyby promocja tego tytułu wyglądała inaczej. Ale to już trzeba by się czepiać speców od marketingu zaangażowanych w Sępa.

OCENY:
Kaes: 7/10
Kuba: 7+/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz