piątek, 8 kwietnia 2011

The Collector

aka: -
Znana obsada: Marcus Dunstan & Patrick Melton (scenariusz)
Rok: 2009
Kraj: USA
Fabuła: Były skazaniec o nietypowym imieniu Arkin, postanawia obrabować dom swojego nowego pracodawcy.  Przyświeca mu szczytny cel, jakim jest pomoc byłej żonie nękanej przez wierzycieli. Nie wie jednak, że w domu zabawia się sadystyczny Kolekcjoner. Arkin wpada w jego sidła. Będzie musiał walczyć o życie swoje i rodziny, którą chciał obrabować.
Długość: 1:29




Kaes: Już od samego początku jest dość tajemniczo. Małżeństwo wraca do domu, a na piętrze czeka na nich tajemnicza skrzynia. Mężczyzna otwiera ją, na jego twarzy maluje się przerażenie (widz oczywiście nie wie co zobaczył w środku) i w tym momencie chwyta go tajemnicza ręka.
Dopiero później, po klimatycznej czołówce poznajemy Arkina. Imię dość nietypowe, bohater już nieco bardziej standardowy - zwykły gość, pracujący jako złota rączka, włamywacz o dobrym sercu. Niestety nie ma szczęścia. W rabowanym domu, który powinien być pusty, zastaje człowieka w masce torturującego mieszkańców. Nawiasem mówiąc maskę ma bardzo dobrą. Prostą, ale stylową.
W domu zastawionych jest mnóstwo pułapek rodem z Piły. I jak się okazuje skojarzenie z tym tytułem jest jak najbardziej na miejscu. Pierwsza sprawa to osoba scenarzysty, który jest tym samym człowiekiem, który stworzył scenariusze do części czwartej i szóstej Piły. A druga sprawa, jeszcze ciekawsza, to fakt, że początkowo film miał mieć tytuł "The Midnight Man" i miał być... prequelem Piły. Ostatecznie do tego nie doszło, ale faktycznie coś z Piły w tym tytule jest.

Kuba: Przyznam, że rzeczą, która najbardziej zniechęcała mnie do obejrzenia tego filmu było... imię głównego bohatera. Opis zwiastuje (słusznie zresztą) krwawy thriller, a gość nazywa się, jakby uciekł z "Gwiezdnych Wojen" czy innych "Opowieści z Narnii". Zresztą, w trakcie filmu jedna z postaci wypomina mu jego dziwne imię. Bardzo podoba mi się zwrot "zwykły gość, pracujący jako złota rączka, włamywacz o dobrym sercu" :) Tą typowość potęguje fakt, źe Arkin (Josh Stewart) jest rozwiedziony - jak wszyscy bohaterowie podobnych filmów. No i - jak to zwykle w takich wypadkach bywa - nasz "zły ale miły" gość musi zmierzyć się ze "złym i niemiłym" gościem.

Początek "Collectora" jest faktycznie bardzo dobry - potem film też nie zwalnia tempa i z napięciem ogląda się go do ostatniej minuty. Efekt potęguje świetna praca kamery (zbliżenia!) i montaż - chociaż pod koniec odniosłem wrażenie, że oglądam teledysk, niż kinową produkcję. Zwłaszcza że twórcy często stosują slow motion z wysuniętą na pierwszy plan muzyką.

Nie tylko maska, ale i cała postać Kolekcjonera jest przednia. Tutaj - na szczęście - reżyser nie "zepsuł" tego bohatera i mimo że jest go sporo na ekranie, to zawsze towarzyszy mu pewna nutka niedopowiedzenia.

Widzę, że porównania do "Piły" królują :) Tutaj są one oczywiście jak najbardziej trafne - nie tylko przez osobę scenarzysty. Chociaż przyczynienie się do powstania "Pił" IV i VI to akurat nienajlepsza rekomendacja... Swoją drogą, czy my już kiedyś nie oglądaliśmy jakiegoś niedoszłego prequela "Piły"...?
A to wspomniane przez Ciebie "coś z Piły" to oczywiście pułapki. Tutaj - moim zdaniem - lepsze, bo wykonane z rzeczy dostępnych pod ręką, a nie jakichś wymyślnych, konstruowanych latami maszynerii. Przez to "The Collector" kojarzy mi się z... "Kevinem Samym w Domu", ale i "Smakoszem" (postać bad guya), a także "Negocjatorem" i "Azylem" (ciągłe ganianie się po domu).

Kaes: No tak. Faktycznie imię dla bohatera twórcy wybrali z fantazją. Widocznie znudził im się John, Paul czy inny Michael. Chcieli być awangardowi. Całe szczęście, że z tą awangardowością nie przesadzili, bo to na pewno nie wyszłoby temu filmowi na dobre.

No nutka niedopowiedzenia jest do samego końca. Niby się wszystko wyjaśniło, ale... No i właśnie pozostaje to "ale", które jest w sumie mile widziane w tego typu filmach. Zostaje jakaś niejasność i otwarta furtka do kręcenia drugiej części. I fajnie, bo w tym przypadku można spokojnie pokusić się o sequel. Byle nie rozciągneli tego jak jakiejś telenoweli.

Pułapki zastawiane przez kolekcjonera były rzeczywiście bardzo fajne. W ogóle pułapki, wszelkie mechanizmy działające na zasadzie "nadepniesz na to, żyłka się napręży, pociągnie młotek, który strąci kulkę, która stoczy się po rynnie, upadnie na przycisk włączający wiatrak, wiatrak się włączy, przetnie linkę, która uwolni strzałę, którą na końcu oberwiesz prosto w oko" są stylowe. Lubię takie zabaweczki. A jak jeszcze zaskakują, to już w ogóle bomba. Za to nie zgodzę się z tymi rzeczami "pod ręką". A przynajmniej częściowo się nie zgodzę. Bo były też pułapki bardziej wymyślne - kwas, wnyki (czy jak to się fachowo zwie). Owszem, tym z Piły nie dorównują stopniem zaawansowania, ale były.
A skoro już jesteśmy przy pułapkach, warto zaznaczyć pewne niedociągnięcie w ich rozmieszczeniu. Mimo, że w późniejszym etapie Arkin co i rusz trafia na jakąś pułapkę, to gdy włamuje się do domu, bez żadnych przeszkód wchodzi na piętro, przechodzi przez korytarz, sypialnię i w toaletce znajduje sejf. ANI JEDNEJ PUŁAPKI NA TEJ TRASIE. Najwyraźniej w tym miejscu kolekcjoner się nie przyłożył.

Warto też podkreślić klimat tego tytułu. Zwłaszcza na początku, kiedy jeszcze nie wiadomo co się dzieje. W domu, który powinien być pusty, słychać dziwne odgłosy, czuć że coś jest nie tak. I rewelacyjna scena, która na długo zapadnie mi w pamięci. Główny bohater spokojnie włamuje się do sejfu, gdy nagle w cichym domu rozlega się muzyka z pozytywki - początek utworu "Dead bodies everywhere" Korna. Jeden z najbardziej mrocznych motywów muzycznych jakie znam. Bardzo dobrze dobrany do tej sceny. Byłem zachwycony.

Kuba: Co do ewentualnego sequela, to osoba scenarzysty gwarantuje powstanie przynajmniej pięciu kolejnych części... Ale obawiam się, że bez rewolucji w scenariuszu, następne odsłony "Collectora" będą nudne i przewidywalne.

Tak, pułapki i skomplikowane maszynerie są fajne, chociaż i tak dobrze wiemy, że nie da się zbudować ich działającej repliki w warunkach domowych. Ale zgodzisz się, że łatwiej i szybciej możemy zaopatrzyć się we wspomniany kwas czy wnyki, niż skonstruować ruchome ściany albo karuzelę ze strzelbami - znane nam z "Pił".
Co do luk w "trasie pułapek", to stawiam raczej na niedociągnięcia scenarzystów. Ale akurat "Collector" jest filmem, na którego niedobróbki przymykam oko, bo nie psują one mojej ogólnej, pozytywnej oceny.

W ogóle muzyka to kolejna mocna strona tej produkcji - począwszy od elektro-industrialowej czołówki, po rockowo-metalowe utwory już w trakcie. I dobrze, bo nic bardziej nie zabija klimatu horroru niż ścieżka dźwiękowa rodem z "Gremlinów" czy "Indiany Jonesa".

Kolejny plus za charakteryzację i efekty specjalne - wszystko jest plastyczne i realistyczne. A przede wszystkim - widać że charakteryzatorzy mieli dużo pracy, bo film obfituje w drastyczne sceny (to jeszcze jedno podobieństwo do "Piły") i liczne smaczki oraz ciekawostki, które sprawiają, że "Collectora" się po prostu dobrze ogląda.

Kaes: Do ciekawych motywów przewijających się w ciągu całego filmu trzeba dodać robale. Pająki, świerszcze, karaluchy, osy i pewnie jeszcze parę innych gatunków. Pojawiają się co jakiś czas, właściwie nie do końca wiadomo czemu. Oczywiście wyjaśni się na koniec filmu, ale wcześniej wprowadza fajny klimacik i taki lekki niepokój. No i była jeszcze jedna tortura z robakami - też ciekawa sprawa.

Żeby nie było, że chwalimy ten film z każdej możliwej strony, trzeba też trochę pomarudzić. A więc, by sprawiedliwości stało się zadość, stwierdzę tutaj, że momentami film powiela schematy jednak. Wiadomo - jak się ganiają po domu "dobry" ze "złym" to pewne standardowe sytuacje po prostu muszą się zdarzyć. Tutaj na przykład można wymienić questa jakiego dostaje Arkin - "Musisz zdobyć broń. Jest w sypialni, w sejfie." I jaki będzie ostateczny rezultat tego zdobywania broni chyba łatwo się domyślić...

Kuba: Rzeczywiście - robale to fajny motyw, choć - jak dla mnie - zbytnio eksploatowany w filmie. Zwłaszcza na początku, kiedy praktycznie na co drugim ujęciu są jakieś pajęczaki czy inne glizdy... Poza tym, "wyjaśnienie" wątku insektów w końcówce nie jest zbyt szałowe, więc mogli by "Collectora" trochę jednak "odrobaczyć".

Motyw "pobocznego questa" faktycznie mocno ograny, ale - tak jak wspomniałem - akurat w tym tym filmie drobne niedociągnięcia nie psują mojego ogólnego - bardzo dobrego - wrażenia i przyjemności z oglądania.

Na koniec jeszcze jedna uwaga - tutaj, podobnie jak w omawianym przez nas "After.Life" - autorzy również nie skąpią nam widoku kobiecych wdzięków. W tym wypadku - także w wydaniu jednej z główniejszych bohaterek. Wspominam o tym dlatego, że w filmach, które zwykle oglądamy, cycki - jeśli są - to należą raczej do anonimowej striptizerki w barze, niż nastoletniej córki właściciela domu, w którym rozgrywa się akcja... Co nie zmienia faktu, że zawsze miło popatrzeć...

OCENY:
Kuba: 8/10
Kaes: 8/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz