wtorek, 3 maja 2011

Orphan


aka: Sierota
Znana obsada: -
Rok: 2009
Kraj: Francja, Kanada, Niemcy, USA
Fabuła: Młode małżeństwo przeżywa stratę nienarodzonego dziecka. Postanawiają adoptować inne dziecko, aby w ten sposób wypełnić pustkę powstałą w wyniku tej tragedii. Dziewięcioletnia Esther wydaje się być idealna, jednak gdy zamieszkują razem zaczynają dziać się dziwne rzeczy.
Długość: 1:58


Kaes: Film, który czekał na swoją kolej długie miesiące. Z jednej strony zapowiadał się całkiem nieźle i towarzyszyły mu pozytywne opinie. Z drugiej jednak wydawał się być kolejnym tytułem o dziecku opanowanym przez złe moce, czyli nuda. A jeśli nie nuda, to przynajmniej temat na tyle wyeksploatowany, że niczym nowym zaskoczyć nie może. A tu niespodzianka - Sierota wcale nie jest taka typowa jak mogłoby się wydawać.

Zacznijmy może od tego, że sama decyzja o adopcji jest dość nietypowa i (przynajmniej dla mnie) niezrozumiała. Główni bohaterowie, John i Kate, są rodzicami dwójki dzieci - jedenastoletniego (na oko) Daniela i siedmioletniej (również na oko), głuchoniemej Max. Gdyby jeszcze w ramach "zastępstwa" za dziecko, które się nie narodziło wzięli niemowlaka, byłoby to jakoś uzasadnione. Ale Esther ma dziewięć lat! Nie pojmuję. Może za młody jestem i za mało znam życie, ale nie rozumiem tego i już.

Kuba: Pierwszy raz usłyszałem o "Sierocie", za pośrednictwem zwiastunu w kinie. Zrobił na mnie naprawdę dobre wrażenie i w sumie dziwię się, że dopiero teraz obejrzałem ten film.
Do listy skojarzeń, jakie miałem przed seansem, dorzucam "Omen" i "Case 39". Ale dwie godziny później przekonałem się, jak niewiele wspólnego mają ze sobą wspomniane tytuły.

Widzę, że znowu roztrząsasz postępowanie bohaterów od strony zdrowego rozsądku... Przypominam - w filmach zdrowy rozsądek nie istnieje!
Ale spójrz też na tę pozornie mało logiczną adopcję z innej strony. Dwójka dzieci = więcej potencjalnych obiektów do dojazdu. Zresztą, z Max (Aryana Engineer) i Danielem (Jimmy Bennett) wiąże się sporo ciekawych wątków, więc nie marudź.

Wrócę jeszcze do początku filmu, bo ten jest naprawdę mocny. Chodzi o senny koszmar Kate (Vera Farmiga), związany ze stratą dziecka. To chyba najbardziej dosłowna scena w tej produkcji. Potem jest już bardziej sugestywnie, ale nie znaczy to, że widz się nudzi. Przeciwnie - mimo że przez większość czasu na ekranie właściwie niewiele się dzieje, to i tak śledzimy akcję z zapartym tchem. W dużej mierze zawdzięczamy to specyficznemu klimatowi, który sprawia że film wciąga bez reszty.

Swoją drogą, wiedziałeś że producentem "Orphan" jest Leonardo DiCaprio...?

Kaes: Nie wiedziałem o DiCaprio. Ale to dowodzi, że ten pan może mieć jakiś pozytywny wkład w rozwój kina.

Jak to w filmach nie istnieje zdrowy rozsądek? Twórcy przedstawiają normalną rodzinę, chcą jak najlepiej odtworzyć zwykłe zachowania i problemy z jakimi się borykają. Wszystkie decyzje bohaterów są zawsze w jakiś sposób uzasadnione. A przynajmniej powinny być. Ostatecznie, owszem, dobrze, że są te dzieci, bo naprawdę Esther fajnie je potem gnębi. Ale nie zmienia to faktu, że decyzji o adopcji nie rozumiem.

Jeśli chodzi o początek jest rzeczywiście mocnym akcentem. W ogóle za bardzo nie wiadomo co się dzieje, czuć jedynie, że to jakieś takie nierealne, sztuczne jakby. No a potem się okazuje, że to był sen... Jeszcze by się tylko potem przydała jakaś fajnie zrealizowana czołówka.

Kuba: Nie demonizujmy tak Leo - przecież dał radę w "Co gryzie Gilberta Grape'a" czy ostatnio w "Incepcji"...

Moja uwaga co do zdrowego rozsądku odnosiła się ogólnie do filmów... No bo czy możemy rozsądnym nazwać wołanie "Jest tam kto?", gdy w ciemnym domu spodziewamy się zastać Bad Guya? Albo proponowanie rozdzielenia się, gdy grupą uciekamy przed wspomnianym...?
A co do adopcji, to może filmowemu małżeństwu po prostu marzyła się gromadka dzieci...?

Fajnie zrealizowana czołówka pojawia się, ale... na końcu. Zresztą słusznie, bo inaczej zepsułaby efefkt zaskoczenia. A trzeba przyznać, że końcówka - w której poznajemy "wyjaśnienie" - to kolejny mocny punkt "Sieroty". Jest niespodzianka, a jednocześnie - jest wiarygodnie (oczywiście jak na filmowe warunki).
Szczęśliwie twórcy odpuścili sobie wspomaganie się Szatanem, kosmitami ("Nocny pociąg z mięsem") czy teoriami spiskowymi ("The box"). Dzięki temu cała historia zyskuje na realności i straszy jeszcze bardziej.

Kaes: Gilberta Grape'a oglądałem kawał czasu temu i niewiele już pamiętam. Ale DiCarpio był wtedy chyba jeszcze dzieciakiem, więc może był nieskażony sławą czy coś. Incepcji nie oglądałem, więc nie mogę się wypowiedzieć. Ale w bardzo słabym Shutter Island był cienki jak zwykle.

Masz rację odnośnie zdroworozsądkowego zachowania w filmach. Ale mnie za każdym razem drażni takie głupie zachowanie, więc pewnie będę to wypominał przy każdej możliwej okazji. A jak ci tutaj chcieli mieć gromadkę dzieci, niech od razu sobie przygarną ich więcej, po co się rozdrabniać. Jeśli zaś chcieli "zastąpić" sobie dziecko, które zmarło, to powinni postarać się o niemowlaka, a nie taką dużą pannę.

Prawda. Jakby dali te napisy końcowe na początku, to za dużo by zdradziły. Ale mogli pomyśleć nad czymś klimatycznym i niezdradzającym fabuły. No i tak przy okazji. W necie znalazłem, że jest oficjalne, alternatywne zakończenie do Sieroty. Można je obejrzeć na youtube, do czego zachęcam -> http://www.youtube.com/watch?v=OM9IcZFeMjk. I muszę przyznać, że taka wizja końca też mi się podoba. Nie wiem nawet czy nie bardziej od tego, które zobaczyłem jako pierwsze.

Kuba: Oba zakończenia są równie dobre, choć irytuje mnie to, że o większości takich alternatywnych końcówek dowiaduję się już kilka tygodni po obejrzeniu filmu, a głupio ogląda się potem taki wyrwany z kontekstu fragment, bez ponownego wczucia w atmosferę całej produkcji. No i pewnie przez te lata nieświadomie pominęliśmy tego typu ciekawostki w kilkunastu przypadkach...

Wróćmy jednak do rzeczy - a konkretnie - do głównej osi "Sieroty" - czyli tytułowej bohaterki. To przede wszystkim świetnie napisana postać. Esther jest - rzecz jasna - czarnym charakterem, ale stosuje techniki bardziej wyrafinowane, niż ganianie z młotkiem po domu. To zręczna manipulatorka - umiejętnie mieszająca w głowach niewinnemu rodzeństwu przyrodniemu i ufnym rodzicom.
Ale też to nie tak, że dziewczynka sieje ferment w idealnym domu. Scenarzyści ciekawie ukazali skomplikowane relacje między domownikami i fakt, że przez machinacje tytułowej Sieroty (wyglądającej w jednej ze scen jak Kasia Cichopek) odżywają w rodzinie Colemanów dawne spory i zabliźnione rany.
Co prawda niektóre akcje z udziałem Esther są zbyt wymyślne, nawet jak na inwencję 9-latki (np. rozmowa z psychiatrą czy "ultrafioletowy obraz"), ale rewelacyjna końcówka w miarę wiarygodnie rozwiewa wszelkie wątpliwości.

Kaes: Jakieś zakończenia na pewno pominęliśmy, ale jest szansa, że teraz pisząc tego bloga, kiedy będziemy wyszukiwać informacje na temat filmu, będzie nam się to zdarzać rzadziej.

O widzisz. Zupełnie zapomniałem o tych obrazkach w ultrafiolecie. To był ciekawy motyw (choć faktycznie trochę przekombinowany, zwłaszcza mając na uwadze wiek bohaterki). Ja bym nawet nie wpadł, że to tak można. No i w tym miejscu mógłbym się jeszcze czepić, że oczywiście akwarium musi być podświetlone ultrafioletem, żeby to się wydało w odpowiednim momencie.

OCENY:
Kaes: 8/10
Kuba: 9/10

4 komentarze:

  1. Czy w tym filmie na końcu dowiadujemy się, że główna bohaterka ta mała dziewczynka jest dorosłą kobietą?:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy mamy naszą odpowiedzą odebrać tysiącom czytelników przyjemność oglądania tego filmu...? :)

      Usuń
  2. o czym jest właściwie to alternatywne zakończenie? Film obejrzałam, kwestia alternatywy zakończenia zaś odrobinę mnie gryzie, gdyż sama pietram się po prostu obejrzeć, a niecierpliwość, w tym przypadku dotycząca fabuły bierze górę ; p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmm... ciężko streścić. Ale alternatywne zakończenie trwa tylko minutę. Myślę, że tyle wytrzymasz. Najwyżej dla pewności, oglądaj przy zapalonym świetle.

      Usuń